,

SKRADZIONY RÓŻANIEC

Był 1 maja 2004 roku. Polska wchodziła do Unii Europejskiej, a ja właśnie przeprowadzałam się do Radomia i poprosiłam
o przewiezienie podręcznego bagażu. Niewielka torba, głównie z kosmetykami i różnymi drobiazgami, ale wśród nich był jeden dla mnie szczególny. Niestety samochód kuzyna tej nocy został okradziony i moje rzeczy również zniknęły. Szybko pogodziłam się ze stratą tych drobiazgów, nawet pieniędzy, ale do dziś odczuwam żal za… różańcem, który był w tamtej torebce.

Różaniec dla mnie bezcenny. Byliśmy nierozłączni przez 25 lat. Przeszliśmy razem wiele dróg pielgrzymkowych
w tak trudnych dla Kościoła i pielgrzymowania czasach - 9 razy z Warszawy do Częstochowy, a potem towarzyszył mi
w zagranicznych pielgrzymkach: Lourdes, Fatima, Medjugorie, Monte Casino, Rzym, Asyż. Ciągle pamiętam te wytarte
już paciorki, które tyle razy przesuwały się pod moimi palcami, na których wymodliłam tyle łask u Matki Najświętszej.
W skrytości ducha wierzyłam, że ten różaniec poprowadzi mnie i moich bliskich do Nieba. Bardzo za nim tęsknię. A może za bardzo się do niego przywiązałam?

Jedyną moją pociechą jest myśl, że może trafił w dobre ręce, może ktoś gorąco się na nim modli. A może tego złodzieja, po znalezieniu różańca pośród skradzionych rzeczy ruszyło sumienie? W każdym razie modlę się za tego człowieka, o jego nawrócenie. Na innym różańcu.


Jadwiga Kulik
Wniebowzięcie ‘2024

do góry